Odejdę w dniu gdy dźwięk zamilknie
Porzucę ciało i ujrzę mrok
Czas jeśli stanie pomoże ocalić
Ku mej wieczności ostatni krok
Puste racje niewarte cokolwiek
Blokują prawdę w was
Ślepota odbiera wam wzrok
A los się bawi w okaleczonej głowie
Okrutna marność świadomych istot
Próżność i małość tkwi w każdym z was
Wiem jak to jest, bo ja doszedłem już do końca
Siła dogmatu wiecznego światła
Gwałci nadzieje w pozory śmierci
Na dotyk wieczności gwiazd czekasz tu
Dokąd iść, co począć?
Jak spojrzeć na tę ułudę?
Jak żyć i komu wierzyć?
Skoro fałsz dopadnie w nas roznęcone myśli
Cierpki płacz rozbudza w nocy
Wszystkie nierealne marzenia
Widzę dno przez zamknięte oczy
Czuję woń a cierpienie rodzi suchy strach
Suchym strachem
Okrutna marność świadomych istot
Próżność i małość tkwi w każdym z nas
Wiem jak to jest, bo ja doszedłem już do końca
Puste racje niewarte cokolwiek
Blokują prawdę, dają upust zdradzie
Ślepota odbiera wam wzrok
A los się bawi w okaleczonej głowie...